czwartek, 3 października 2013

Dolina Chocholowska - Grzes - Rakon - Wolowiec

Pierwszy opis trasy: przez Dolinę Chochołowską, Grzesia, Rakoń na Wołowiec.

Dlaczego tam?
Bo Tatry Zachodnie były celem na wakacje 2013. Nie do końca zrealizowanym, dlatego październikowe plany uzupełniają powyższe braki.
Bo nie mieliśmy siły wspinać się wyżej, chociaż plany były ambitniejsze (+ Starobociański, Jarząbczy, Trzydniowiański, Kończysty...)


1. Zakopane - Siwa Polana

Autem przedostaliśmy się na parking przy Siwej Polanie. Przy dwóch osobach jest to już w miarę opłacalne finansowo, gdyż bus w obydwie strony kosztuje 12 zł od osoby, parking - 20 zł za cały dzień. A wiadomo, człowiek zmęczony, autem podjedzie pod samą kwaterę, wygodniej.

2. Siwa Polana - Schronisko na Polanie Chochołowskiej

Z siwej Polany, by zaoszczędzić trochę czasu, podjechaliśmy kawałek przez nas nazywanym "traktorem", czyli kolejką Witów. Koszt: 5 zł od osoby, czas: 15 minut (zamiast prognozowanych 50 nóżkami). Resztę trasy pokonaliśmy pieszo, rozgrzewając się poprzez utrzymanie dobrego tempa. Alternatywą do pieszej wędrówki czy też do kolejki są rowery lub jazda bryczką.

W schronisku godzinka przerwy, walka z "niechciejstwem" i w drogę ;)

3. Schronisko na Polanie - Grześ

Podejście na Grzesia teoretycznie zajmuje 1:40. Praktycznie, w naszym wykonaniu (przy zmęczeniu organizmu) 1 godzinę. Wliczając krótkie przerwy. Na początku męczące, chociaż trudności żadnych nie ma, jedynie różnica wysokości. Kiedy organizm się przyzwyczaił - było przyjemnie. Las (+ wycinka drzew), cień, przyjemna trasa - granicą Polski i Słowacji. Końcówka wejścia - na słońcu, bez drzew, wśród kosodrzewiny. Na szczycie: spora polana, piękne widoki, odpoczynek. Grześ jest szczytem polskim i słowackim, stąd dwie tabliczki na nim. I krzyż.

Drogowskaz z Grzesia /lipiec 2013/

Dobrze stąd widać szlaki prowadzące granią Tatr, które straszliwie przypominały mi Bieszczady... Stąd nazwałam tę część Tatr "zbieszczadziałymi".
widok z Grzesia, z krzyżem znajdującym się na szczycie, na szlak na Rakoń / lipiec 2013/

4. Grześ - Rakoń

Z Grzesia widać było Rakoń i trasę nań. Raz w górę, raz w dół... Niektóre podejścia męczące kondycyjnie, technicznie proste, bardzo proste. Rakoń jest już słowackim szczytem, stoi na nim słowacki znak. Doskonale widać szlaki słowackie i szczyt Wołowca, który nieco przeraża, ale i zachęca.
Widok na Dolinę Chochołowską z Rakonia /lipiec 2013/

5. Rakoń - Wołowiec

Idąc z Rakonia na Wołowiec mijamy zejście do Schroniska (którym wracamy) i idziemy... Dla mnie wejście na Wołowiec było straszne. Pełno drobnych kamyczków, które obsuwały się z każdym prawie krokiem powodowały, że wejście, które powinno zająć 30 minut, zajęło mi może 20-25, a zejście... jakieś 40! Może dlatego, że nie byłam pewna swoich butów (trekingowych, a jakże, w których zdobyłam Rysy!). Nie wiem. Chociaż po drodze spotkaliśmy panią w ciąży - dość okazałej, i pana z dwuletnim dzieckiem w nosidełku na plecach... Rodzinny wypad :) Fakt faktem stwierdziliśmy, że dalej nie ma co iść, czasowo nie wyrobimy się, aby obejść całą zaplanowaną trasą, wróciliśmy więc do wspomnianego wcześniej zejścia.
Widok na Tatry ze szlaku na Wołowiec /lipiec 2013/

Widok na Tatry ze szlaku na Wołowiec /lipiec 2013/

Widok na Tatry Słowackie z Wołowca /lipiec 2013/

Widok na Tatry Polskie z Wołowca /lipiec 2013/

6. Wołowiec - Siwa Polana

Schodziliśmy drogą dość stromą, prawie cała była "schodami" - podziwiam ludzi, którzy tamtędy wchodzili! Właściwie to spotkaliśmy w Schronisku grupę ludzi, którzy tędy wchodzili, następnie na Rakoniu dwójkę z nich, którzy darowali sobie Wołowiec, gdyż ten kawałek ich wymęczył tak, że od razu poszli na Grzesia... Ten szlak był denerwujący, bo nudny. Po części schodów weszliśmy do lasu, tam już typowych schodów nie było, ale dość długo się szło, aż wyszło na szlaku do Schroniska. Wróciliśmy na chwilę do niego: na piwo i deser chochołowski - pyszny!!
Deser Chochołowski - 8 złotych ;) /lipiec 2013/
I nóżkami powędrowaliśmy do auta :) Acha, jeszcze postanowiliśmy zahaczyć o Kapicę Jana Chrzciciela obok Schroniska. Wielokrotnie w Dolinie byliśmy, ale nigdy tam. Mała, urzekająca kapliczka - warto zajrzeć!
Kapica Jana Chrzciciela na Polanie Chochołowskiej /lipiec 2013/


Podsumowanie:

Trasę tę polecam serdecznie - przede wszystkim osobom niedoświadczonym: technicznie łatwy, widoki piękne, czasowo dostępny dla każdego.

Polecam również miłośnikom niezaludnionych w wysokim sezonie Tatr. Co prawda w samej Dolinie, jak i w Schronisku turystów pełno, ale na szczytach - niewielu.
Wypas owiec na Polanie Chochołowskiej /lipiec 2013/

Przed Bacówką w Dolinie Chochołowskiej /lipiec 2013/

3 komentarze:

  1. Piękna wędrówka :)..., dziękuję za polecenie i opis. Jeśli się kiedyś zdecyduję na dłuższe wędrowanie w Tatrach (które nie są moimi ulubionymi górami), to zacznę od tej właśnie trasy :). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Rakoń jest już słowackim szczytem, stoi na nim słowacki znak." - Rakoń jest również szczytem granicznym, jak Grześ :)
    Fajna pierwsza relacja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. racja, racja, źle się wyraziłam. Jest graniczny, oczywista oczywistość, raczej o samo oznaczenie mi chodziło, muszę być bardziej precyzyjna :) Dzięki za uwagę! ;)

      Usuń