środa, 30 października 2013

Hala Gasienicowa (z Kuznic po raz pierwszy)

Z racji, że na Hali Gąsienicowej byłam wielokrotnie, jednak nigdy nie była ona miejscem dojścia, zawsze przejścia dokądś i to droga powrotną, postanowiłam wygospodarowując kilka godzin zrobić sobie spacer właśnie tam.

Jesień w Tatrach jest wyjątkowa. Zwłaszcza taka późna jesień - koniec października. Późne wschody słońca i wczesne zachody (w trakcie pobytu zmienialiśmy czas). Teoretycznie chłodniejsze dni, w praktyce: 20-25*, więc pogoda wymarzona!

Kwaterę opuściłam ok. 9 godziny, po dojściu do Kuźnic, zakupie biletu i wody, obrałam trasę przez Dolinę Jaworzynki. Towarzyszyło mi wschodzące słońce, które intensywnie rzucało w twarz promieniami.
Dolina Jaworzynki /październik 2013/

poniedziałek, 28 października 2013

pazdziernikowe Zakopane - debiut & odczucia

Koniec października, a ja wybrałam się do Zakopanego. Nie na wakacje, służbowo, ale grzechem byłoby nieskorzystanie z możliwości zdobycia kilki szczytów. Oczywiście plany korygowała pogoda. Pełna obaw, nie planując nic wielkiego, śledząc pogodę, przygotowywałam się do wyjazdu. 

piątek, 18 października 2013

Dolina Chocholowska (jako lekarstwo na zakwasy).

Kiedy zakwasy TAK dają się we znaki, że nawet najpilniejsze potrzeby fizjologiczne sprawiają ból, to wtedy trudno pokusić się - mimo pięknej pogody - o zdobywanie kolejnych szczytów... Ale tak, Rysy robią swoje: człowiek czuje takie mięśnie, o których istnieniu nie miał pojęcia.. Lekarstwo na to jest proste: Dolinka :)
Dolina Chochołowska, widok w stronę Polany Chochołowskiej /lipiec 2012/

środa, 16 października 2013

na niepogode - Sarnia Skala

Lekarstwem na niepogodę było upatrzenie na mapie Sarniej Skały. Blisko, krótko, niezbyt wysoko - koniec kiszenia się w domu! Deszcz nam niestraszny!

Wyprawę zaczęliśmy tuż  przy Wielkiej Krokwi - boczkiem, boczkiem doszliśmy do Drogi pod Reglami, mijając kilku kudłatych "turystów":

Zakopane/lipiec 2012/

wtorek, 15 października 2013

Bieszczady po raz pierwszy na blogu: Mala Rawka w zimie

Bieszczady, w przeciwieństwie do Tatr, są górami bardziej "dzikimi". To znaczy, że nie ma tam tak gęstej sieci szlaków, szlaki są bardzo długie i rozległe. Nie byłam tam w sezonie wakacyjnym, jedynie w maju, wrześniu i grudniu, więc trudno wypowiadać się o ilości turystów, jednak w zimie idąc na Małą Rawkę, w godzinach popołudniowych, minęliśmy raptem kilka osób (coś koło 5-8, dokładnie nie pamiętam).

niedziela, 13 października 2013

Czerwone Wierchy (+ Giewont) po raz drugi - sukces!

Pierwsze podejście do Czerwonych Wierchów było niewypałem. Z gór(y) wygoniła nas burza. Drugim razem trochę zaryzykowaliśmy: o 3 pobudka, droga do Zakopanego (ok.6-7h), zakwaterowanie, spacer pod Gubałówkę, do busa i... wysiadamy w Kirach. 10 minut i stajemy przed drogowskazem "Czerwone Wierchy - 3h 50 min." Na zegarku godzina 13. Plany ambitne, pogoda sprzyjająca, idziemy!!

Nie jest lekko: słońce, niewyspanie i zmęczenie zaczyna doskwierać. Ale chęć zdobycia Wierchów nie maleje! Krótkie postoje, urozmaicona trasa, widoki piękne!
Tatry /lipiec 2013/

sobota, 12 października 2013

Czerwone Wierchy po raz pierwszy...

Czerwone Wierchy planowałam zdobyć już kiedyś, ale dopiero w zeszłym roku spróbowałam. Niestety, po zdobyciu pierwszego i połowy drugiego musieliśmy zejść... Piorun nad głową, mega-wielka burza, świata nie widać. A zapowiadało się tak pięknie...

piątek, 11 października 2013

Alternatywa Gubalowki - Antalowka

O Antałówce rozpisywała się nie będę. Jest to szczyt, na który wejść lub wjechać może KAŻDY: rowerem, samochodem, nogami. Z kilku stron. Poziomu trudności żadnego nie ma, nie czarujmy się. Kiedyś, mieszkając na Pardałówce, za każdym razem do centrum szliśmy przez ten szczyt. Ostatnio byliśmy tam autem, przedostatnio - spacerkiem: najpierw Jaszczurówka, później spacer Pardałówką na Antałówkę, a z niej w dół do Zakopanego (wyszliśmy przy Aquaparku). I na kwaterę.

Za co Antałówkę lubię? Za widoki. Za brak tłumu. Za naturalność. Za brak komercji. Za to, że jako alternatywa Gubałówki jest... idealna!

Tatry z Antałówki /lipiec 2013/

czwartek, 10 października 2013

Kiedy dobrej pogody brak... Zakopane, cz. 1.

Czasami bywa tak, że planuję kilka miesięcy wcześniej cały wyjazd: gdzie pójdziemy, gdzie wejdziemy, co zobaczymy. Zawsze do tej "listy" dopisuję atrakcje stacjonarne, czyli te "przyziemne". Atrakcje = nie aquapark, nie termy, nie Krupówki... Więc co? To, co WARTO zobaczyć, żeby poznać Zakopane, historię: i Zakopanego, i Tatr, styl zakopiański, klimat... Po kolei.

środa, 9 października 2013

Rysy!

Wymarzone, wyczekane, zdobyte!
Rysy - lipiec 2012
Pobudka: 3:30
Wyjazd: 4:00
Parking w Palenicy: 4:30-40
Morskie Oko: 6:00 i godzinna przerwa na śniadanie. I w drogę...

Mieliśmy o tyle szczęście, że na początku lipca zeszła lawina z kamieni i szlak był zamknięty... A otworzyli w dzień naszego przyjazdu :)

Odcinka z Palenicy do Moka nie lubimy... Dłuży się i jest nudny. Może dlatego, że póki możemy i chcemy,wolimy zdobywać szczyty, a nie iść na łatwiznę. Ale. Pogoda nam sprzyjała. Emocje robiły swoje. Niecierpliwość, ciekawość, TO JUŻ!
Niedaleko Morskiego Oka powitało nas słońce:
Droga do Morskiego Oka /lipiec 2012/

wtorek, 8 października 2013

Kasprowy Wierch - Beskid - Liliowe

Na Kasprowym byłam nie raz. Zdarzyło się zdobyć ten szczyt, zdarzyło również wjechać kolejką (np. sesja ślubna) :) W tym roku mieliśmy ambitniejsze plany - z Kasprowego na Świnicę i Zawrat, jednak przemęczenie z poprzedniego dnia (7godzinna jazda, Czerwone Wierchy i Giewont) dało się we znaki i doszliśmy tylko do Przełęczy Liliowe.

czwartek, 3 października 2013

Dolina Chocholowska - Grzes - Rakon - Wolowiec

Pierwszy opis trasy: przez Dolinę Chochołowską, Grzesia, Rakoń na Wołowiec.

Dlaczego tam?
Bo Tatry Zachodnie były celem na wakacje 2013. Nie do końca zrealizowanym, dlatego październikowe plany uzupełniają powyższe braki.
Bo nie mieliśmy siły wspinać się wyżej, chociaż plany były ambitniejsze (+ Starobociański, Jarząbczy, Trzydniowiański, Kończysty...)

Nowy obywatel na facebook'u

Nie ulega wątpliwości, że stwierdzenie "nie ma Cię na facebooku, więc nie istniejesz" jest w dzisiejszych czasach prawdziwe. Dlatego równocześnie z prowadzeniem bloga powstał fanpage, do którego namiary przekazuję:

hasło: Siła z gór

środa, 2 października 2013

Przygoda... z blogiem.

Najgorzej zacząć... dlatego obrałam pewną strategię :) Kilka słów o sobie i kilka słów o blogu.


O MNIE


Jestem kobietą, która zawsze czuła pewien niedobór pasji. Zastanawiając się, co tu napisać, stwierdziłam, że mam pasję, a nawet dwie... Pierwsza, której tematem będzie ten blog, to Tatry. Druga, dzięki której będzie ten blog, to fotografia. W obu przypadkach  jestem amatorem, dlatego proszę o wyrozumiałość :) 


Tatry kocham... uwielbiam ich widok, kiedy dojeżdżam do Zakopanego, uwielbiam widok Giewontu z Krupówek, uwielbiam panoramę Tatr z Gubałówki, uwielbiam wspinać się, męczyć i czuć przeogromną satysfakcję po zdobyciu kolejnego szczytu... I tą miłością chciałabym się w tym miejscu podzielić.



O BLOGU


Siła z gór to miejsce, w którym będę starała się zaprezentować górskie trasy. Nie technicznie, nie czasowo, ale krajobrazowo, emocjonalnie, pasjonatycznie. Zaprezentuję poszczególne szlaki z punktu widzenia (i wchodzenia/schodzenia) kobiety, co dla niektórych pewnie będzie bardzo istotne. 


Zapraszam!


Zdjęcie panoramiczne z Grzesia /lipiec 2013/