środa, 18 grudnia 2013

Bieszczady: Chatka Puchatka sylwestrowo

Zbliża się Sylwester, stąd na blogu nawiązanie do tego właśnie dnia. Wiadomo, wieczorem bale, imprezy, dyskoteki, domówki... A w dzień? Tylko przygotowania?

My mamy ten komfort, że przygotowań wielkich nie poczynamy. Ot, jakieś przekąski. Wiele czasu nie potrzeba. A żeby nie stracić dnia w górach, przy takiej pięknej pogodzie, postanowiliśmy wejść na Wetlińską, wypić piwko. I zejść. 

Rozpisywać za bardzo się nie będę, bo wchodziliśmy i schodziliśmy szlakiem zimowym. Powiem Wam, Drodzy Czytelnicy, że ten spacer polecam. Inaczej tego nazwać nie można, ale Bieszczady i zimą nie są zbyt wymagające. Widać to było chociażby po ilości turystów na szlaku.
szlak na Wetlińską /grudzień 2012/

czwartek, 12 grudnia 2013

Morskie Oko w zimowy weekend majowy...

Opisując mój pierwszy tatrzański szlak wróciłam pamięcią i zdjęciami do 2008 roku. Będąc w tym miejscu chciałam kontynuować relację z tamtego wyjazdu. Weekend majowy, trochę niepogody, ale nie jest źle. 29 kwietnia przyjechaliśmy do Zakopanego, 30 wybraliśmy się nad Morskie Oko. W rybaczkach. Na szczęście wzięliśmy bluzy, bo jak się okazało, chociaż początki ciepłe, końcówka niekoniecznie... 

wtorek, 10 grudnia 2013

Nosal 2008 - czyli pierwszy tatrzanski szlak...

Zacznę może, słowem wyjaśnienia, o moich tatrzańskich początkach. Chociaż pierwszy raz w Tatrach byłam w 1993 roku, chciałam ten raz pominąć z racji, że wtedy ze względu na wiek (lat kilka) szczytów nie zdobywałam. No, nad Morskimi w Chochołowskiej byłam ;) Później, niejednokrotnie, bywałam w Tatrach - przede wszystkim na wycieczkach szkolnych, gdzie również zdobywanie szczytów ograniczone zostało do minimum. Nawiązując do opisu pod tytułem bloga - we dwójkę pierwszy raz pojechaliśmy w roku 2005 czy 2006? Ale była to zima, i to ta taka mega mroźna i mega sroga, więc ledwo co chodzić się ulicami dało (całkiem zasypane samochody - mamy zdjęcia!, 30* mróz...).

wtorek, 3 grudnia 2013

kwintesencja jesieni...

Z racji, że grudniowa pogoda przypomina tę październikową, to zimowy post poszedł w odstawkę ustępując miejsca jesieni.

Dlaczego kwintesencja? Bo te zdjęcia są dla mnie istnym odbiciem jesieni. O jesieni w Zakopanem już pisałam, te zdjęcia odzwierciedlają puste miasto, puste góry, piękne kolory i wyjątkową, jak na tamte dni, aurę.