czwartek, 12 grudnia 2013

Morskie Oko w zimowy weekend majowy...

Opisując mój pierwszy tatrzański szlak wróciłam pamięcią i zdjęciami do 2008 roku. Będąc w tym miejscu chciałam kontynuować relację z tamtego wyjazdu. Weekend majowy, trochę niepogody, ale nie jest źle. 29 kwietnia przyjechaliśmy do Zakopanego, 30 wybraliśmy się nad Morskie Oko. W rybaczkach. Na szczęście wzięliśmy bluzy, bo jak się okazało, chociaż początki ciepłe, końcówka niekoniecznie... 

Na Palenicę Białczańską dojechaliśmy busikiem. Aktualnie cena wynosi 10 zł/os w jedną stronę, wtedy na pewno było to nieco mniej. Trasę pokonaliśmy w tradycyjny sposób - asfaltem.



Mijały nas wielokrotnie koniki, wiozące turystów tam, gdzie my szliśmy nogami :) Swoją drogą, lat temu kilkadziesiąt już (!), też w ten sposób dotarłam do Moka ;)






Do tego miejsca, czyli tego placu nieopodal Moka, gdzie konie zawracaj ;) było OK. A dalej.. duuużo śniegu! I pogoda się zaczynała psuć. Dobrze, że mieliśmy bluzy i czapkę, kupioną chwilę wcześniej ;)




Zastaliśmy taki ZIMOWY widok Morskiego Oka, na zdjęciach poniżej będzie widać dokładniej, że z wodą wiele wspólnego nie miał, jedna wielka bryła lodu.













Patrząc w kierunku powrotnym: pogoda... Taki to już urok Tatr: nisko ładnie, wysoko niekoniecznie, chociaż bywa i odwrotnie - nie raz nam się zdarzyło być ponad chmurami i rozkoszować się pięknymi widokami, kiedy to na dole było pochmurnie i nic nie było widać.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz